Weekend- powrót do domu
W sobotę jeszcze ostatnie chwile spędzaliśmy na podwórku u babci Halinki. Dawidek jeździł na rowerku. I już całkiem fajnie mu to wychodzi. BRAWO! Nauczył się pedałować i już opanował sztukę prowadzenia 3-4 kołowca. To jego sukces, ostatnich 2 tygodni w Parczewie.Ja kończyłam pakowanie toreb i w samochodzie mogłam sobie odpocząć. Rodzice odwieźli nas do domu. Gdy wypakowaliśmy torby z bagażnika to udaliśmy się do Galerii Słonecznej... Było słonecznie i zakupy się udały. Dawidek wszędzie chodził z dziadziusiem. Wróciliśmy do domu późnym wieczorem. Di zaczął płakać za dziadkami, ale udało nam się go uspokoić podając mu jego zabawki.
W niedzielę słuchaliśmy Słowa o martwych uczynkach i o łasce. Faktycznie, że będąc ludźmi często brakuje nam łaski dla innych... Choć sami doświadczyliśmy ogromu łaski Bożej.
Niedziela nie była dla mnie ciężkim powrotem do rzeczywistości, ponieważ...
Babcia Halinka podała mi bitki i nie musiałam "męczyć się" z obiadem. Popołudniu wybraliśmy się całą rodziną na plac zabaw. Następnie Dawidek zaprosił nas na lody. Więc w Słodkim Leniuchu zjedliśmy łakocie, nawet Jonatan zjadł wafelek:) Zaczął od końca rożka, więc technikę ma nieprzeciętną. Przed kąpielą Johny po raz pierwszy usiadł na nocniku i od razu wiedział co się tu robi, ponieważ zrobił kupkę. Może uczy się przez naśladowanie starszego brata:) Pierwszy sukces nocniczkowy mamy za sobą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz