piątek, 2 sierpnia 2013

Piątek- tygodnia koniec i początek...

Weekend
To słowo nabiera znaczenia dla tych, którzy pracują poza domem. Moją jak narazie pracą jest zajmowanie się domem i wychowywanie dzieci- weekend więc zaciera się z każdym dniem tygodnia.
Kiedyś myślałam, że te kobiety, które zostają w domu i nie idą do pracy- to mają lekko w życiu. Dziś uważam inaczej... Sama się przekonałam na własnej skórze, że prowadzenie domu i wychowywanie dzieci to nie lada wyzwanie. Dziś toczyliśmy kolejny bój...
Od rana zaczyna się sajgon... Co pod tym pojęciem rozumiem?! A otóż to, że jak wstaje od razu muszę szykować śniadanko dla Johnego, Dawidka. W między czasie jest "Mamo ja chcę siku"- co oznacza, że mam przygotować sedes (ubrać go w nakładkę z autami, podstawić podnóżek), do tego posadzić królewicza na tronie... Czy znacie to ???
Oczywiście wtedy jest płacz Jonatana, bo mama znika mu z oczu. Następnie trzeba przebrać Johnego. Wyszykować dzieci na spacer, samej się trochę ogarnąć i można wyjść z domu do ludzi:)
Rytuał poranny dnia codziennego to mój sajgon...
Dziś był też mały chlewik... Ale cóż samodzielność dzieci kosztuje. Przydałyby się mi jakieś kury:) do sprzątania okruchów, które tworzą się w gigantycznym tempie.
Na śniadanko moje dzieciaki zjadły po raz pierwszy ugotowaną kaszę z dodatkiem mleka i banana. Według przepisu Paulinki zrobiłam i dzieciakom posmakowało. Nawet Johnemu było mało... Mój mały żarłoczek apetycik ma po mamie:)
Później dostali herbatniki i to one "pokolorowały mój świat" na biało! Później bawili się wszystkim czym się da... A to spowodowało, że woda z butli 5-litrowej się wylała... Dzięki Bogu, że nie cała.
A jak udało nam się wkońcu wyjść na plac zabaw to odetchnęłam z ulgą, że Dawcio się wyszaleje i będzie trochę spokoju po powrocie do domu.
Dziś chłopcy razem huśtali się. Dawidek wspinał się po linie, zjeżdżał, pokzywał młodszemu bratu co jest na placu zabaw i jak to się nazywa...
Następnie kupiliśmy malinki i borówki. Ach jak to słodko, gdy lato jest w pełni i dobrodziejstw natury pod dostatkiem.

Plac zabaw czyli babaw wg Dawidka

Borówkowe szaleństwo

Wczorajszy obiadek z zimną zieloną herbatą w kieliszkach



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz