Czwartek, 6 czerwca
Dzisiejszy dzień był pełen wrażeń. Dawidek razem z babcią poszedł do fryzjerki i ma teraz nową fryzurkę. Krótkie włosy nie tylko ładnie wyglądają, ale są także praktyczne. Łatwo je umyć, wysuszyć czy uczesać. Ach, chyba sama zetnę się na jeżyka:)
Zakupiliśmy także bańki mydlane. Zapomniałam już, że tyle frajdy mogą one sprawić dziecku.Choć i mi przypadły do gustu.
Wybraliśmy miecz, który wystarczy zanurzyć w płynie i można puszczać bańki ile się tylko chce. Ja także pomachałam sobie dzisiaj tym mieczem i nie wiedziałam, że drzemie we mnie taka wojownicza księżniczka.
Dawidek jak prawdziwy wojownik wyruszył do akcji "Bańki mydlane". Łapaliśmy bańki, które pękały w naszych dłoniach. Kto więcej ich złapie? Oczywiście domyślacie się kto. DAWIDEK:) Nagle mama taka niezdarna się zrobiła. Bardzo mi się podobało, kiedy Dawid mnie gonił, aby dostać miecz. Oboje się przy tym uśmialiśmy. Takie bieganie nie dość, że jest pożyteczne dla zdrowia to jeszcze jakie zabawne. Musimy częściej to powtarzać!
Dziś nie zabrakło także atrakcji dla Johnego. Zrobiliśmy piknik na świeżym powietrzu. Nie w dosłownym znaczeniu tego słowa, ale taki dziecięcy piknik na kocyku a nawet dwóch, bo od przybytku głowa nie boli. Jonatan hasał wśród zabawek, a gdy mama spuściła go tylko z oczu to zrobił hyc i był na zielonej trawce.
A jak mu się to podobało:) Był zachwycony nową fakturą dywanu. Tak, tak bo trawa to forma dywanu tylko tego na zewnątrz. A wiecie kto ją wymyślił? Najdoskonalszy i najwspanialszy Stwórca w historii świata- Bóg.
Jestem wdzięczna Bogu za słoneczną pogodę, piękną przyrodę i moją rodzinę. Myślę, że każdy może znaleźć w życiu wiele powodów do wdzięczności Bogu i ludziom.
Dziś babcia Halinka bawiła się z Dawciem w sklep. Towarem w sklepie były zabawki, zaś pieniążkami kasztany. Czy to nie byłoby fajne pójść do jakiegokolwiek sklepu i zapłacić w nim kasztanami :) Wtedy chyba każdy chciałby posiadać takie drzewo obfitujące w kasztany.
Zabawy dziś było co nie miara, Z dziadziem chłopcy bawili się bańkami, autami, gryzakami ( bo u Jonatanka wszystko jest gryzakiem). A z babcią Grażynką miała miejsce przejażdżka czerwonym autkiem dookoła naszego centrum miasta.
Babcia wykąpała wnuki i po godzinie 21 wróciła do domu. To w sumie jest normą przy moich odwiedzinach z dziećmi u rodziców.
Dziś po raz pierwszy jadłam mus truskawkowy. Tak więc sezon truskawkowy uważam za rozpoczęty.
Uśmiech na twarzy dzieci- BEZCENNE:)
Opisałam 1/3 wydarzeń z dnia dzisiejszego i mogę stwierdzić, że to był dzień pełen Bożej dobroci, ciepła i radości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz