poniedziałek, 10 czerwca 2013

Dziś mały Johny był bardzo marudny w domu, więc ile się tylko dało byliśmy na dworze. Dzieci głównie zażywały witaminki D i świeżego powietrza z babcią. Ja zaś mogłam wyszykować się, zrobić pranie i zupkę brokułową dla maluszka. Popołudniu wybraliśmy się z dziadziem na shopping, Biedronka ach biedronka i mrówka:)  Jonatan nie płakał, Dawid pobiegał po sklepie i było bardzo sympatycznie. Lodówka pełna, brzuszki najedzone i dzieci szczęśliwe. Ja zaś cieszę się błogą chwilą spokoju. Gdy zegar wybije 22 mniej więcej od tej pory mam czas dla siebie. Ostatnio chodzę spać ok 24 i rano ciężko mi się wstaje. Ale dzieci nie dadzą już pospać, więc  zaczyna się akcja śniadanie, przewijanie itp.
Dawidku ja się już kąpałem, ale chętnie bym jeszcze posiedział w wanience- zrób miejsce:)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz