poniedziałek, 24 lutego 2014

Tydzień offline

Po tygodniu przerwy nie wiem od czego, by tu zacząć...
Może przedstawię krótkie foto story.
Nasz słodki dzień zakochanych:)


Balonowa zabawa

Przed naszym domkiem

Wyprawa na deptak z ciocią Ewelinką

Nie ma to jak ferie z ciocią

Zabawa na placu zabaw z tatusiem

Mamusia i jej mali mężczyźni

Morze nasze morze... Czyli piękna słoneczna niedziela

Grunt to rodzinka- wyjście na plaże z tatusiem

Łopatka w ruchu

R A Z E M
Ten ubiegły tydzień był dość intensywny. Wiele się wydarzyło i w skrócie postaram się opisać te wydarzenia. Po pierwsze odwiedziła nas Ewelinka. A z ciocią wiadomo, że dzieci się nie nudzą i jest wesoło. Byłyśmy z chłopcami na spacerkach, zdjęciach do dowodu i na szczepieniu z Jonatankiem.
Wreszcie udało mi się zapisać dzieci do pediatry i od razu następnego dnia umówieni byliśmy na szczepienie. Wszędzie gdziekolwiek się nie udajemy widzimy przychylność ludzi. Modlimy się o to i Bóg odpowiada. W urzędzie udało nam się załatwić sprawę dowodów osobistych, choć to nie było tak oczywiste... Nie mamy zameldowania, ale pani była nam przychylna... Choć wcale nie musiała. Bóg jest DOBRY!
Doświadczamy Jego dobroci każdego dnia. Weekend był bardzo rodzinny, co zresztą bardzo lubimy:) Tatuś poszedł z chłopcami na plac zabaw, więc mama mogła w spokoju przygotować obiadek. Wybraliśmy się także na większe zakupy spożywcze. Byliśmy w kościele i już wiemy gdzie jest nasze miejsce. A po obiadku i popołudniowej kawie wybraliśmy się na spacer po plaży. Pogoda jest wręcz wiosenna i nasze nastroje także.
Pozdrawiamy znad Bałtyku
Wilczki Cztery

czwartek, 13 lutego 2014

Po deszczu pojawia się słońce

Mimo, że ostatnie dni nie były bardzo deszczowe, lecz trochę pochmurno było i deszczyk też pokropił... Nastroje mieliśmy różne... od śmiechu po płacz... A wręcz PISK...
Ach tak zapomniałam Wam powiedzieć, że mój maluch wszedł teraz w etap pisku... Ach uszy bolą. Może w jakieś stopery się zaopatrzę:)
A tak na serio to mam dość piszczenia. Jak coś chce to w pisk. Jak mu się nie podoba coś to pisk.
I tak od rana do wieczora... Wypożyczę Johnego jak ktoś nie wie o czym mówię:)
Ale i po burzliwych dniach, porankach i wieczorach przychodzi nadzieja... Dziś pięknie słoneczko świeci, więc wybraliśmy się na spacer. Nietypowy spacer, bo z pewnym celem... Dziś było otwarcie nowego marketu- więc i nas tam nie mogło zabraknąć:) Zrobiliśmy niewielkie zakupy spożywcze- bo z dwójką dzieci- wózkiem i koszykiem sklepowym długi maraton po markecie nie wchodzi w grę.
Spodobał nam się kaufland i myślę, że tam będziemy robić co jakiś czas zakupy. Jest duży wybór artykułów przeróżnego rodzaju... A dziś Dawidkowi spodobał się jeden pomysł- Chcę balona. Więc po skończonych zakupach zapytałam kasjerki czy możemy wziąć balonik. Gdy zjechaliśmy "taśmociągiem" trzeba było dobrać się do tego balona:) Wszystkie były przywiązane i tworzyły taką bramę do sklepu. Ale skoro synek chce i można to mama musi się postarać:) I tak się mama postarała, że trzy balony na raz zerwała. Ach możecie mi pogratulować, hihi.
A oto i pamiątka z dzisiejszego spaceru:)


poniedziałek, 10 lutego 2014

Śpiewajmy ALLELUJA

Wspólne uwielbianie Boga przez braci wygląda następująco:


Pracowita i spokojna

Mowa tu o sobocie i niedzieli. W weekend rzadko mam czas na pisanie. Bo jest to jedyny czas kiedy spędzamy go razem w czwórkę... I tak oto weekend zaczęliśmy od spaceru. 2 godziny na świeżym powietrzu przeplatane były poszukiwaniem sklepów z taśmą klejącą, suszarką do włosów i sznurówkami:) Ciekawe połączenie nam z tego wyszło. Zwiedzaliśmy Świnoujście, zrobiliśmy drobne zakupy, po czym wróciliśmy do naszego M.
Głodne wilki wróciły do domu, więc trzeba było przygotować obiad. Od tej pory zaczęła się naprawdę pracowita sobota... Po obiadku tata z synem wzięli się do skręcania naszej biblioteczki.. I mieli przy tym roboty trochę mieli.. Jak to Krzyś powiedział dwa razy więcej niż samemu:) Dobrze, że Johny im jeszcze nie pomagał. Ale o to ja się zatroszczyłam... Wzięłam go do pokoju i utuliłam do snu... ach błoga cisza nastała... Poza tym odgłosem stukającego młotka... Dawidek wbijał gwoździe:)
Dla mnie składanie szafki to jakaś abstrakcja- co z czym połączyć, jak się do tego zabrać?! Oj nie jestem typem złotej rączki. Za to mam w domu takie 3 pary rąk:)
Bóg wiedział czego mi brakuje i mam pod dostatkiem fachowców.
Potem przyszła pora na sprzątanie, a było co. Dzieci jak jedzą są przy tym szczęśliwe, ale mama mniej, gdy przychodzi do sprzątania. Dawid i Jonatan bardzo lubią znosić jedzenie do pokoju- typu chrupki, paluszki, bułka- a ślady po ich konsumpcji trudno ukryć:) Cóż nie mogę się nudzić...
Tak więc pracowity dzień dobiegł końca i nastała niedziela... Niedzielę to ja bardzo lubię- jest to czas dla Boga i rodziny. Wybraliśmy się do kościoła i tam wysłuchaliśmy bardzo dobrego nauczania. Dzieci wyjątkowo były grzeczne- bo przygotowaliśmy się odpowiednio, tzn. wzięłam paluszki juniorki i całe kazanie mieliśmy spokojne. Chłopcy dosłownie "karmili się" Słowem, które było głoszone. Reszta niedzieli upłynęła nam błogo i spokojnie. Tego czego potrzeba było Krzysiowi po całym tygodniu pracy.

Wspólna praca

piątek, 7 lutego 2014

Wiosna do nas zawitała...

Wczoraj mogę stwierdzić, że po raz pierwszy "gościliśmy wiosnę". Termometr wskazywał +7,a słoneczko pięknie świeciło. Ach jaki spokój, bez wiatru i piękna pogoda. Tak więc przez godzinę chłopcy bawili się na placu zabaw. Największą frajdę miał Dawidek, który przyłączył się do biegających dzieci. I z nimi cały czas się bawił. Zaś Johny upodobał sobie bujanie na huśtawkach przeróżnego rodzaju. Ale najbardziej podobało mu się przy bramce:) stróż placu zabaw czy bramkarz:)
Dziś też szykujemy się do wyjścia, ale poczekamy jeszcze trochę żeby było cieplutko.

środa, 5 lutego 2014

Czas na zdjęcia

Dzieci z mamą- mini sesja

Pierwszy raz widzieliśmy morze

Z ostatnich dni: Sałatki, zupka i kurczak w ziołach

wtorek, 4 lutego 2014

Tyle słońca w całym mieście

Rodzinna niedziela była dla nas bardzo miła. Mogliśmy gościć babcię Jolę, ciocie Judytkę, Ewelinkę i Agnieszkę oraz wujka Jarka. Było bardzo fajnie i czas zdecydowanie zbyt szybko upłynął... Dostaliśmy bardzo fajne prezenty za co dziękujemy serdecznie.
Poza tym wczoraj z Judytką wybraliśmy się nad morze:)
Po raz pierwszy mogliśmy oglądać wielką wodę i piasek:) Dawidek to nawet nie chciał wracać do domu... Najchętniej by na plaży pozostał i się bawił.
Dziś byliśmy w centrum, bo odprowadzaliśmy ciocie na prom... I smutno nam bez Judytki. Ale już nam się ciocia nie wywinie i z wujkiem musi nas odwiedzić. Dawidek po powrocie do domu tłumaczył swojemu młodszemu bratu, żeby się nie smucił, że ciocia pojechała do domku, bo przyjedzie z wujkiem niedługo.
Poza tym czekamy na męża i  tatusia kiedy wróci do nas z pracy.
Pogoda zaczyna nas rozpieszczać promieniami słońca, więc nastroje jak najbardziej wiosenne, tylko wiaterek jeszcze taki zimowy... :) Ale pięknie jest!

niedziela, 2 lutego 2014

Sobota pracująca, niedziela relaksująca

Muszę przyznać, że wczorajszy dzień miałam dość pracowity. Najpierw śniadanko, potem odwiedziny sklepów meblowych i zamawianie szafki. Następnie duże zakupy spożywcze i sprzątanie. A późnym wieczorem szykowanie sałatek. Ale fajnie było to wszystko robić, bo dziś odwiedzi nas rodzinka w nowym mieszkaniu:) Jupi